sobota, 12 lipca 2014

Bandini (1963) - uwięziona Nutan w klasyku Bimala Roya


Przypadająca dziś 105 rocznica urodzin Bimala Roya to chyba idealna okazja do przypomnienia forumowej notki o moim ulubionym filmie tego reżysera.


Bandini to ostatni film wielkiego reżysera Bimala Roya. I moim skromnym zdaniem najdoskonalszy. Zarówno sama - oparta na bengalskiej powieści byłego strażnika więziennego - historia, jak i  wiele scen, detali wciąż we mnie 'siedzi'. Bimal Roy niewątpliwie był artystą. I świetnie portretował kobiety. To  było moje pierwsze spotkanie z Nutan, ale do dziś uważam, że to jej najlepsza rola. Świetnie udźwignęła film, który w całości 'kręci się' wokół niej.

Akcja (a przynajmniej jej część teraźniejsza) toczy się w kobiecym więzieniu. Więzienny lekarz Deven stwierdza u jednej z więźniarek gruźlicę. Chce znaleźć wśród jej współwięźniarek kogoś, kto będzie jej doglądał. Jak wiadomo gruźlica jest zakaźna, więc trudno oczekiwać entuzjazmu. Jednak znajduje się ochotniczka. Kalyani z oddaniem pielęgnuje chorą, a nie boi się zarażenia, bo uważa, że po tym, co zrobiła (a z powodu czego się tu znalazła) nie zasługuje na cokolwiek. Deven jest pod dużym wrażeniem Kalyani i powoli zakochuje się w dziewczynie, ona jednak odrzuca także jego uczucie.... Jaką zbrodnię popełniła Kalyani i jak do niej doszło tego dowiemy się we flashbacku...
Mając tak ciekawą rolę do zagrania - kobiety targanej różnorakimi emocjami: z jednej strony dumnej i silnej, z drugiej jednak słabej - Nutan wywiązała się ze swego zadania fantastycznie. Jej gra jest bardzo naturalna, oszczędna, a jednak osiągnięty tak skromnymi środkami efekt jest rewelacyjny. To jej film, a jej twarz (a zwłaszcza oczy) pozostają widzowi w pamięci. Zaś grana przez nią Kalyani to niewątpliwie jednak z najciekawszych postaci kobiecych jakie widziałam w kinie indyjskim. Bardzo dobrze partneruje jej Ashok Kumar w roli bojownika o wolność (akcja filmu toczy się przed odzyskaniem niepodległości przez Indie). Co prawda jego bohatera bym najchętniej potraktowała czymś ciężkim (powiedzmy jakimś teflonem, tak jak Shashiego w SSS, choć z innych powodów), ale zagrane to było świetnie. Dharmendra, dla którego był to zdaje się pierwszy sukces nie miał za wiele do zagrania - ale można rzec, że był to jakiś przedsmak jego późniejszych ról wrażliwych idealistów. 

Bandini to poruszająco opowiedziana historia trudnych (by nie rzec tragicznych) decyzji i wyborów. Dowód na to, że odejście od stricte neorealistycznej konwencji (jakiej hołdował na początku swej kariery Bimal) niekoniecznie musi oznaczać jakiś 'zgniły komercyjny kompromis' - nadal może być w tym sporo prawdy i 'codziennego' realizmu. Daje to natomiast bogatsze realizacyjnie możliwości. I od strony technicznej film jest fantastycznie nakręcony - przemyślane są nawet 'drobiazgi' jak background w pewnej kluczowej scenie z bohaterką. Jak to w klasykach bywa piosenki (autorstwa Burmana) są ściśle powiązane z akcją i nie pojawiają się ad hoc. Mamy więc np. piosenki śpiewane przez więźniarki w trakcie pracy, przejmującą pieśń skazańca prowadzonego na śmierć (dodam, że to poniekąd pieśń patriotyczna, bo wyraża miłość do Indii)
czy pogodniejsze utwory ze wspomnień Kalyani. I przejmującą pieśń finałową, która buduje napięcie tak, że przestaje się oddychać śledząc wewnętrzną walkę bohaterki.

Film zdobył w sumie 6 nagród Filmfare: w tym za najlepszy film, reżyserię, zdjęcia (fantastyczne!) Kamala Bose ('etatowego' operatora Bimala zresztą) i oczywiście dla Nutan. A tytuł Bandini oznacza właśnie 'uwięzioną' i niekoniecznie tyczy się miejsca pobytu bohaterki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz